to u nich prawie jedno i to samo! Czy nie mógłbyś mi pan tego dziwnego pomącenia wyobrażeń wytłumaczyć?...
Salezy skrzywił się, jakby octu do gęby nalano. Pokiwał głową to w tę to w ową stronę i odparł nieśmiało:
Ja... właściwie ja nie należę do tego stronnictwa...
Zdaje się, że nie słyszał tych słów rozgorączkowany cudzoziemiec, bo niezważając na mówiącego, mówił dalej:
Mógłbym może znaleźć klucz do rozwiązania téj sprzeczności. Polska stała długie wieki na straży chrześciaństwa. Długie wieki na tém stanowisku wylewała krew swoją. A Polacy niemniéj kochali sprawę publiczną, jak samego Boga — pomieszali z czasem tę miłość i ideę państwa postawili na równi z ideą religii. Jest to wielki i zacny przymiot duszy, chociaż nie każdy teolog z témby się zgodził — ale w sprawie publicznéj dodaje to siły i może cuda stwarzać! Na chorągwiach niosą do boju Polacy Matkę Boską zamiast herbu państwa! Piękny, szlachetny jest to naród... byle tylko nie było w nim ludzi ambitnych, zaprzedających dobro ojczyzny dla względów osobistych... a wreszcie i zdrajców, którzy na gruzach sprawy narodowéj ścielą dla siebie wygodniejsze śmiecisko!...
Aby ocenić wrażenie, jakie te słowa austryackiego poddanego na biednym Salezym sprawiły, musimy nieco z ukrytych jego marzeń przed czytelnikiem odsłonić.
Z rozmowy jego z dawnym towarzyszem młodości można słusznie wnosić, że ten człowiek zajęty jest wyniesieniem się na wyższe jakie stanowisko, do czego mógłby użyć wszelkich możliwych środków. Już w Warszawie, w kancelaryi królewskiéj wiedziano, że wojska trzech sąsiednich mocarst posuwają coraz daléj w głąb kraju kordony swoje. Wiedziano także, że Austrya w końcu dała się namówić do zaboru jakiéjś części.
Wszelkie te jednak obawy w Warszawie nie były jeszcze doszły do tego stopnia, aby to co się następnie stało, rzeczywiście przewidziano. Myślano powszechnie, że się skończy ta smutna katastrofa na stracie trzech sztuk ziemi. O zupełnym zaborze nikt nie miał najmniejszego przeczucia. Opierano się bowiem na uroczystych gwarancyach dwóch mocarstw sąsiednich.
W takim stanie rzeczy mógł młody aspirant na pewno ma-
Strona:Zachariasiewicz - Marek Poraj.djvu/35
Ta strona została przepisana.