Strona:Zachariasiewicz - Marek Poraj.djvu/40

Ta strona została przepisana.

do kuchni króla Jegomości, a ja nie jednemu regałowi dam rądel wylizać. Ręka rękę myje!
Komiczna ta scena przerwała dalszą rozmowę dyplomatów. Rozmawiano jeszcze między sobą czas niejaki, ale to wszystko tyczyło się tylko uzupełnienia form towarzyskich. Obiecano zejść się kiedy na inném miejscu.
Wreszcie zajechał przed gospodę skarbniczek, jakiego najczęściéj przy górskich drogach używane, a Salezy pożegnawszy się z nowym swoim znajomym i wypytawszy się o drogę do wioski Poraja, ruszył daléj w podróż.
A przed nim leciały cudne marzenia o złotych skrzydłach! Otwierały się dwie szerokie drogi, a obie prowadzą do szczęścia!... Do Warszawy wjeżdża jako tryumfator przy boku pięknéj Pauliny! Dygnitarze, książę, król przy jego nogach składają hołdy — w czterech ścianach pysznego boduaru odbywają się interesujące dramata — a zaszczyty i honory spadają z pełnorogu fortuny na szczęśliwego małżonka pięknéj Pauliny!...
A jeźli nastąpi zmiana dekoracyi, jeżeli roskoszna Warszawa usunie się z głębi sceny, a natomiast wystąpią góry karpackie i ich sosny niebotyczne, wtedy przy zmienionym porządku rzeczy, korzystając z uczynionéj znajomości można będzie na drzwiczki karety namalować — korona grafa!
Złote, roskoszne marzenia! Ciesz się piękna Paulino! Twój Anioł-stróż już się cieszy nad przyszłém szczęściem twojém! Tylko biały twój gołąbek, który z ust twych różowych pił codziennie nektar ochłody, bije skrzydłami i smuci się, że te usta różowe będą źródłem słodyczy... ale już nie dla niego!... Wdziej szatę godową piękne dziecię gór polskich, bo oto oblubieniec zbliża się do ciebie, który cię poprowadzi z roskoszy do roskoszy!...
Czemuż twe oczy tak zyzem patrzą ty stary odźwierny, który przez dwa pokolenia strzeżesz gniazda Porajów? Czemuż twa brama gościnna tak przeraźliwie dzisiaj skrzypie? Na cóż zmówiłeś dzisiaj dwa pacierze więcéj na intencyą pięknéj Pauliny?... Starcze, otwieraj prędko bramę!...