Strona:Zachariasiewicz - Marek Poraj.djvu/42

Ta strona została przepisana.

A był to człowiek młody, zaledwie dwadzieścia kilka lat mający. Twarz miał bladą, ściągłą, ozdobioną małym, czarnym wąsikiem. W czarnych oczach jego błyszczał jakiś ogień chorobliwy. Zdaje się, że niedawno dopiero wstał z łoża — kaleką.
Na głowie miał konfederatkę, a pod granatowym kontusikiem widać było żupanik jasno-orzechowego koloru, czarnym, jedwabnym pasem przepasany.
Szedł szparko krętą ścieżką, a blada twarz zamieniła się szybszym objęciem krwi, albo biegiem marzeń, które wewnątrz snuła sobie młoda dusza. Mimo zakrętów drogi miał ciągle oczy zwrócone na ów ciemny budynek. Wyglądał w téj chwili jak myśliwy, który zoczył jakąś miłą zdobycz i z całém wytężeniem uwagi zmierza do niéj nie patrząc pod nogi.
Z takiém samém zajęciem biegł młodzieniec i nie patrzał wiele co pod nogami. Często uderzył o kamień, który z łoskotem potoczył się do doliny, jakby pierwéj chciał dać wieści o gościu upragnionym!...
Wreszcie wyprostowała się ścieżka i zeszła aż do potoku. Złączywszy się już raz z potokiem, trzymała się już ciągle jego brzegów zacienionych, jak wierna towarzyszka dalszych jego losów. Szła ona razem z nim przez wszystkie zakręty i zagięcia, przebywała często i ostre niewygodne kamienie, ale ze swoim towarzyszem już się nie rozłączała.
Tą ścieżką po nad potokiem szedł młodzieniec. Snać i ścieżka i potok byli to dobrzy jego znajomi, bo oko jego chorobliwe rozmawiało z nimi wspomnieniami czasów ubiegłych.
Zapewne były to czasy lepsze i weselsze, zapewne i sercu i duszy miléj było widzieć ten potok i wierna jego towarzyszkę, bo oko młodzieńca patrzało dzisiaj na nie jakoś boleśnie i smutno, jak się zazwyczaj patrzy za każdém szczęściem minioném, chociażby zamiast róż wskazywało nam same tylko kolce!...
Ale jak wszystko tu na téj ziemi jest niepewne i zwodnicze, toż i wierna dotąd towarzyszka potoku zaczęła go wreszcie opuszczać i coraz więcéj piąć się do góry. Zaraz od figury poczęła boczyć od potoku, poszła pomiędzy stajnie i stodoły, a wyszedłszy ztamtąd, obaczyła pod górą dwór szlachecki i tam się zwróciła. Biedny, samotny potok zatoczył się z boleści, uderzył o skałę nad-