— Odpowiedzieć? Jakiéjże żądasz kochany Michasiu odpowiedzi nad tę, którą już ci dałam! Nie okazałam ci nawet przed chwilą słabość moją? Nie zabolałoż to mnie, żeś podczas boju, jak tu sam powiedziałeś, nie myślał o niczem, co cię do życia wiąże! Żeś prawdopodobnie nie myślał także... o Paulisi! Zabolało mnie to, to prawda, ale przemogłam mój ból i powiedziałam: że tak być powinno. Córka Poraja inaczéj mówić nie może!
Wymawiając te słowa, pokraśniała Paulina jak róża w pełni rozwinięta. Biała jéj twarz zafarbowała się szkarłatem, oczy zabłyszczały jak dwie duże gwiazdy. Pierś podniosła się wysoko. Wyglądała w téj chwili prześlicznie jak królowa.
Pierwsza myśl, jaka w téj chwili przyszła Michałowi do głowy, była: aby przed Pauliną rzucić się na kolana i u nóg téj pięknéj, szlachetnéj dziewicy złożyć przysięgę dozgonną... ale licho nadniosło dużą czarną wronę, która usiadłszy na altanie poczęła krakać z całego gardła. Krakanie takie przeraża mimowoli każdego człowieka, bo przy wszelkiém wykształceniu naszém nie możemy pozbyć się tego przesądu ludowego, że ten czarny, nieznośny ptaszysko przynosi nam zawsze jakieś nieszczęście!
Wzdrygnęło się więc serce Pauliny, i ręka Michała mimowoli zadrżała. Wprawdzie wrona odleciała, ale i chwila wezbranego do pełni uczucia odleciała wraz z tym czarnym ptakiem!...
— Jeżeli mam ci wszelką prawdę wyznać — mówiła dalej Paulina, zacierając złe wrażenie, jakie sprawiła wrona — jeżeli mam być przed tobą szczerą, to ci muszę jeszcze jedno powiedzieć... Od chwili, gdym się dowiedziała, żeś stracił rękę, miałam dziwne, nadzwyczajne sny. Śniło mi się, że ta ręka do mnie się zbliżyła, że była zimna jak lód — bo ciebie nie było! Od tego czasu, gdy samotna, długiemi, zimowemi nocami z Małgorzatą przy kominku siedziałam, bo ojciec do Puławskiego wyruszył, zdawało mi się, że ta ręka ustawicznie jest przy mnie, że mnie wszędzie przytrzymuje za każdym ruchem, za każdym krokiem moim... a zawsze zimna, zimna jak lód!
Rzekłszy to, przybliżyła się do Michała, który z rozczuleniem w jéj jasne oczy się wpatrywał. Michał czuł w téj chwili jéj niespokojnie bijące serce, czuł oddech prędki, gorący. i czuł wyraźnie, że cała altana, cały ogródek, a wreszcie dolina i góry zaczynają
Strona:Zachariasiewicz - Marek Poraj.djvu/49
Ta strona została przepisana.