prawek. Tu dla braku światła musiano zostawić sień szeroką, niezużytą należycie, tam wzięto oświecenie z drugiéj ręki, to jest, z przybocznéj izby. Największy kłopot był z kominami. Było więc ich mnóstwo na dachu dworskim, a pomimo to większa część nie chciała dymu do góry prowadzić.
Z początkiem dziewiętnastego wieku zaczęto nowe dwory z cegły albo z drzewa stawiać. Takie dwory, jak zwykli parweniusze, wstydziły się zazwyczaj poważnego swego rodzica pod omszałą strzechą i oddalały się jak mogły najdaléj od niego. Stary dwór zeszedł zazwyczaj w takim razie w „oficyny,“ a z postępem lat musiał biedak służyć za kuchnią i mieszkanie służby. W bardzo wielu miejscach na karpackiém naszém podgórzu widzimy do dziś dnia poczciwego staruszka, pełniącego z wielką rezygnacyą podrzędną służbę „oficyn“ lub kuchni, legowiska czeladniego.
Dworek Poraja nie był jeszcze zeszedł do tak niegodnéj siebie służby. I nawet wcale nie zanosiło się na to, aby dziedzic myślał o nowem dworze z białą facyatą. Bo téż w saméj rzeczy trudno było myśleć o nowem domie w owym czasie, gdy dom ojczysty, którego węgły opierały się o dwa morza przeciwległe, walił się w gruzy! Potrzeba było odbiedz własnego śmieciska, pozostawić wszystko woli Najwyższego, a spieszyć na ratunek domu, w którym mieszkały miliony!...
To téż zdaje się, że i właściciel tego dworku nie pilnował swojéj strzechy, tylko wraz z innymi podpiera? walący się dom ojczysty. Inaczéj nie zarosłyby te pola mchem czerwonawym i jałowcem, nie pozapadałyby się mostki na drogach, a same drogi nie porosłyby chwastem! I to obejście gospodarskie nie wyglądałoby tak opuszczoném, płoty i parkany nie powaliłyby się na ziemię! Nawet ten dworek pod strzechą nie byłby się tak mocno podstarzał, gdyby oko pańskie codziennie było patrzało na niego! I przychowek nie byłby tak posmutniał, jakby mu paszy brak było!...
Rzeczywiście dworek ten wraz z całém gospodarstwem wyglądał bardzo smutno. Widać było na nim piętno smutku, jaki gospodarza przygniatał do ziemi. Ściany powłaziły w ziemię, okna pokrzywiły się, dach zgarbaciał.
Z małego ganeczku zaraz na prawo wchodziło się do dosyć obszernéj komnaty. W téj komnacie, przy starożytném bogato wy-
Strona:Zachariasiewicz - Marek Poraj.djvu/51
Ta strona została przepisana.