Strona:Zachariasiewicz - Marek Poraj.djvu/52

Ta strona została przepisana.

rzynaném biórku siedział mężczyzna w podeszłym już wieku z podpartą na ręce głową. Twarzy jego nie można było widzieć. Patrzał na duży arkusz papieru, który przed nim na biórku leżał, a na którym większemi literami był napis: „O poprawie Rzeczypospolitéj.“ Obok papiéru leżało pióro orle świeżo w inkauście zmaczane.
Cała komnata przedstawiała dziwny widok. Na pierwszy rzut oka można było wnosić, że to galerya starych obrazów, albo gabinet archeologiczny. Na ścianach bowiem wisiały rzędem obrazy i obrazki, obok nich rzeźby i statuetki, bronie stare, łuki, kołczany, rapiery, rusznice stare i maczugi z żelaznemi kulami na końcach rzemieni.
Przypatrując się najprzód obrazom, można było błędnie wnosić, że to zbiór dawnych niemieckich malarzy. Wyobrażone mianowicie osoby zbytnią swoją wysokością przypominały pędzel Kranacha. Z bliską jednak widziane, utwierdzały widza w przekonaniu, że to były utwory nowoczesne, tylko niewprawną ręką wykonane.
Tak téż było w istocie. Były to utwory własnéj fantazyi szlachcica, gdy Rzeczpospolita nie potrzebowała jego szabli.
Dziwne wrażenie sprawiały te mozolne usiłowania artystowskiéj szlacheckiéj duszy. Według wszelkiego prawdopodobieństwa nieuczył się szlachcic władać pędzlem, ani farb umiejętnie mieszać. Był to talent wyrosły samoistnie w dolinie karpackiéj, bez żadnych wpływów zagranicznych. Przeglądając jego obrazy od komina do okna w porządku chronologicznym, można było ciekawie śledzić walkę szlachcica z naturą. Trudno mu bowiem było oddać sztuką to na płótnie, co natura tak łatwo i tak po mistrzowsku tworzy codziennie, jakby ją to nic nie kosztowało! Wszyscy ludzie i zwierzęta, których natura ukształciła, mieli rozmiary proporcyonalne i ruchy swobodne. Na płótnie zaś stawali zawsze jakoś krzywo i nienaturalnie nietylko ludzie ale i najpodlejsze zwierzęta. Obłoki natury były lekkie, przejrzyste, obłoki szlachcica wyglądały jak gęsie jaja! W drzewach naturalnych jest ruch i powietrze, w drzewie szlachcica byłby się każdy ptak udusił. Słowem, walka z naturą wypadała zawsze na niekorzyść szlachcica.
Oprócz téj walki, co do ogólnego rysunku, musiał jeszcze szlachcie staczać drugą walkę z właściwemi farbom przymiotami. Nieraz udało mu się hetmanowi polskiemu: namalować twarz dosyć ru-