Strona:Zachariasiewicz - Marek Poraj.djvu/58

Ta strona została przepisana.

Bo to jak człowiek jest młody, to jest wcale innym. Przypominam sobie, gdyśmy z wielmożnym panem jeździli do nieboszczki pani w zaloty, te bywało —
— Daj pokój Grzegorzu umarłym i idź do swojéj roboty, przerwał mu Poraj — umarłych nieprzypominaj nam, bo i tak bolesno nam żyć na tym świecie!
Paulisia odzyskała teraz przytomność. Zbliżyła się do ojca, ucałowała rękę i rzekła:
— Niech ojcunio nie tak ostro prowadzi z nami indagacyę, bo gotowi jesteśmy przyznać się do jakich wykroczeń, choćbyśmy żadnych nie popełnili. Widzę po Michasiu, że gotów sam siebie oskarżyć i na mnie jeszcze jakąś część winy zwalić. Ale niech temu wszystkiemu ojcunio nie wierzy. Wprawdzie źle zrobiłam, żem zaraz Michasia do ojcunia nie przyprowadziła, ale temu nie ja, ale on winien. Przypomniał mi swoją osobą to okropne zdarzenie, nad którem tyle nocy płakałam! I jakże nie było zacząć od tego okropnego zdarzenia?...
— Tak, prawda — wielmożny panie, ozwał się znowu z alkierza stary Grzegorz — zaczęło się od ręki i... skończyło się na ręce!
— Opowiadałem Paulisi wypadek z ręką, podjął szybko Michał, bo Paulisia zaczynała rumienić się coraz więcéj.
— Prawda, czysta prawda, wielmożny panie, wtrącił się znowu do rozmowy odźwierny, który chciał dzisiaj koniecznie swemu faworytowi i swojéj faworytce dopomódz — prawda panie, mówił p. Michał o ręce, a drugą ręką prawdopodobnie okazywał jak kozaka z konia ściągnął, alem tego, co mówił nie słyszał, a zdaje mi się, że wtedy nawet pan Michał nic nie mówił!... Tak, przypominam sobie, że nic nie mówił, bo właśnie wtedy zbliżyłem się do nich!
— Grzegorzu, bramka nie zaparta, zawołał Poraj, znowu wciśnie się jaki włóczęga!
Stary odźwierny w kwaśnym humorze przyjął rozkaz pana. Uszła mu bowiem sposobność usłyszenia coś o konfederatach, o których radby był słuchać dniem i nocą. Jakkolwiek dzisiaj nie poszczęściła mu się zwykła jego praktyka, opuścił jednak alkierz i komnatę z tém wewnętrzném przekonaniem, że pomógł Paulisi i Mi-