Strona:Zachariasiewicz - Marek Poraj.djvu/77

Ta strona została przepisana.

nieporozumieniach. Wodzimy się jak dzieci koło chorego ptaszka. Jedni pchają mu w dziób pokarm, drudzy leją mu wodę, inni kąpią go, a śród téj troskliwéj opieki umiera biédne ptaszę!
Podkręcił wąsy stary konfederat, przymusknął łysinę i odparł:
— Jeżeli się nie mylę, to chcesz JMPan powiedzieć, że pacyent ma za wiele opieki i że zbyt liczna opieka może go przed czasem zgładzić. Otóż w tym względzie zupełnie zgadzam się z JMPanem i twierdzę, że tylko jedna myśl konfederacyi barskiéj —
— Dobrze, odpowiedział z uśmiechem Salezy, nicbym przeciw temu zdaniu JMPana nie miał, gdyby znowu inni nie utrzymywali wprost przeciwnie i zamiast wierzyć w akcyę Baru, nie nawracali oczu do Petersburga!
— To są zdrajcy, krótko mówiąc — przerwał namiętnie Poraj.
— A oni tosamo o Barszczanach i genetralicyi mówią! — odparł spokojnie Salezy.
Poraj zacisnął pięść, na czoło jego wystąpiły żyły jak batogi. Uśmiechnął się Salezy i dodał prędko:
— Otóż śród takiego krzyku z dwóch przeciwnych obozów stoi król — i nie wie co robić! Raz porywa go prąd w tę, drugi raz w ową stronę. Tém szamotaniem się, tą walką zużywa siły swoje i — nic nie robi! Szlachta krzyczy, że „malowany,“ że mu w głowie tylko zabawy i kobiety, a on biedny ukończywszy jedną walkę, przystępuje do drugiéj, ale na to tylko, aby jak ów mitologiczny Sisiphus, toczyć, napowrót skałę do góry, która się dopiéro ztamtąd stoczyła!...
— Więc nie jest to człowiek zupełnie złéj wiary? zapytał porywczo Poraj i powstał na nogi.
— Uchowaj Boże! odparł Salezy. Stanisław August jestto król najlepszych dla narodu intencyj. Płacze nad jego nieszczęściem i trwoni noce bezsennie, myśląc nad naprawą nieszczęść jego. Ale fatalny zbieg okoliczności nie pozwala mu stanowczo coś uczynić!
— A więc to prawda, co mówią, że to człowiek słabego ducha! zauważył Poraj siadając na ławie.
— Raczéj słabego serca, odparł Salezy — ktobądź może nim kierować, jeżeli go tylko zaklnie na dobro ojczyzny!
Zerwał się Poraj i szybko przeszedł się kilka razy po ko-