Strona:Zachariasiewicz - Marek Poraj.djvu/79

Ta strona została przepisana.

dobrze trzymają! O naprawie tego domu myślałem i ja w ubogim dworku moim, i długie noce nad tém przemedytowałem.
Rzekłszy to, spojrzał z upodobaniem na leżący na biórku manuskrypt. Po chwili przysunął się do biórka, wziął manuskrypt do ręki, obejrzał go kilka razy i znowu na bok odsunął. Zdaje się, że stary szlachcie miał wielką ochotę przeczytać gościom swoim coś z tych papierów. Wiedziony jednak dobrym instynktem, że podobne uraczenia gości nie bardzo wiele przynoszą autorom korzyści, zaniechał myśli swojéj, choć jak widać wielką miał do tego pokusę. Nie mógł się jednak oprzeć, aby tego, co go najbardziéj w téj chwili zajmowało, nie wmieszać do rozmowy. Usiadłszy więc jak mógł najbliżéj owego manuskryptu, rzekł:
— Mówiłem, że niepowinniśmy oddawać się rozpaczy, jeżeli wznieconemu nieszczęściu jeszcze zapobiedz można. Wprawdzie złe już daleko pomknęło, już pierwsza warstwa pnia od kory przez robactwo roztoczona, ale gdy jądro zdrowe, to i drzewo całe może być uratowanem. Wprawdzie wołają niektóre głosy: „jam ardet Uscalegon“ i to nawet jest wielka prawda, jednak rąk za pas kłaść nie wypada! Nawet i na bijące z okien płomienie nie trzeba zważać!
Zamilkł na chwilę. Szeroko otwartém okiem patrzał przed siebie. Zdawało się, że widzi przed sobą wszystkie te obrazy których przed chwilą użył do przyrównania, uwydatniając nieszczęście Rzeczypospolitéj. Poczém ozwał się znowu:
— Nie mówię ja tych słów na wiatr, jak wielu może naszych senatorów, aby się w narodzie elokwencyą popisać i oklaski przytomnych zaskarbić. Odi profanum vulgus, nigdy nic nie uczyniłem dla czczego poklasku. Ale to co mówię wychodzi z pod serca, z głębi duszy i zdaje mi się, że każde słowo moje jest cząstką mego życia!... Wprawdzie nie jestem spraw publicznych tak bliskim jak niejedni senatorowie, za to jednak jestem bliższym serca narodu, i wiem co tam wre i kipi, wiem jakie tam są zasoby sił narodowych, jakie tam życie pulsuje!... Wiem również, co temu sercu brakuje, jaki defekt nie pozwala mu odetchnąć całą piersią!...
A wstając szybko na nogi i podnosząc groźnie prawą rękę do góry, mówił z wielkiém wzruszeniem:
— Klnę się na Boga żywego, Mościpanowie! Niechaj ten defekt odejdzie od nas, niechaj narodowi pozwolą odetchnąć całą zdro-