Strona:Zachariasiewicz - Marek Poraj.djvu/89

Ta strona została przepisana.

marzeń skrytych, o których światu jeszcze nic się nie powiedziało! W tém nastrojeniu słuchała wprawdzie deklamacyi Starościca i Salezego, ale były to dla jéj ucha tylko pewne, nieokreślone tony dźwięku — słów nie słyszała. Dusza jéj podczas tego snuła sama z siebie pieśń swoją, a serce przysłuchiwało się téj pieśni, jak się słucha kwilącego w zacieniu słowika!...
Zbudził ją z tego marzenia głos ojca, który wychyliwszy lampkę, ozwał się w te słowa:
— Mości panowie! Obudziliście starego swojemi anakreontykami. Zakipiało tam także, ale piosnka moja jest inną, jakich was tam teraz w Warszawie uczą nadworni poeci. Jam za młodu śpiewał inną pieśń i teraz od niéj jeszcze nie odstąpię! Wasze rymy są słodkie i zabijają jak słodka — trucizna. Moje rymy są ostre jak szabla polska, i zabijają także, ale — poczciwie i otwarcie!
A potarłszy kilkakrotnie po czole, jakby sobie chciał coś przypomnieć, poprawił pasa i zaczął:

— „W piersi Sarmackiéj gdy krew zagrała,
To wyszedł w pole na wroga!
A gdy ukochać dusza kazała,
To kochał — Polskę i Boga!
I uciekali z dróg wszyscy djabli,
Duszy nie tknęła się blizna —
Bo była szabla — szkaplerz na szabli,
A w sercu — Bóg i Ojczyzna!...

Stary Poraj wydeklamował to głosem donośnym, uderzając przy niektórych słowach pięścią o stół dla większego efektu. Deklamacya konfederata sprawiła w przeciwnym obozie jakiś dziwny popłoch. Starościc i Salezy umilkli, bo słodki dźwięk ich stron jedwabnych zagłuszyła nagle jakaś struna stalowa. Mile jednak uderzyła w serce Pauliny, bo ocknąwszy się nagle, powstała z krzesła, a zwracając do gości twarz nadzwyczaj ożywioną, rzekła:
— Opowiadał mi ojcunio, że przy greckich igrzyskach wygłaszano rymy goniąc o lepsze. Nie mogę więc i ja pozostać dłużną. Za tyle pięknych rymów winnam z mojéj pamięci także coś wyszukać.