Strona:Zachariasiewicz - Marek Poraj.djvu/91

Ta strona została przepisana.

jego młodszy o kilka lat, dziś szeroko rozgałęziony staruszek z Matką Boską na dolnych konarach, nazywał się „Unia“. Był on posadzony na pamiątkę zatwierdzenia Unii Litwy z Koroną w Mielniku. Dąb ten drugi w dniu swoich imienin był zawsze oświecony, a czeladź domowa wraz rodziną Porajów odbywała wtedy modły i zabawy. Niedaleko nich był wiąz olbrzymi, nazwany „Sas“. Posadzony na pamiątkę Augusta II. Przy nim zaraz była brzoza z wiszącemi na dół gałęziami. Podobną była do nagrobku jakiejś drogiéj istoty. I w saméj rzeczy, Jędrzej Poraj posadził ją w wielkiém utrapieniu swojém, gdy się dowiedział, że wojska moskiewskie bez pozwolenia przeciągnęły przez całą Polskę, idąc do Morawii na wojnę przeciw Francyi. Brzoza ta nazywała się „żalnica“, bo Jędrzej Poraj płakał na tém miejscu, gdy się dowiedział od sąsiada, że Polskę nazwano z tego powodu „karczmą zajezdną“, do któréj każdy bez opowiedzenia się wjeżdzać i wyjeżdżać może!... Daléj zieleniła się prześliczna jabłoń nazwana „Warszawską“. Oznaczała ona pamięć przybycia króla Augusta III na stałe mieszkanie do Warszawy, z czego w całéj Rzeczypospolitéj była wielka radość.
Inne drzewa oznaczały ważniejsze wypadki z pierwszych lat panowania Stanisława Augusta. Była to sama młódź. Ostatnich wypadków nie było jeszcze do kroniki wciągnionych. Nie było Baru, ani Tyńca, ani Częstochowy. Snać gospodarz nie miał jeszcze wolnego czasu, aby to uskutecznić, Niedaleko altanki stały dwie wysmukłe topolki. Jedna oznaczała dzień ślubu dzisiejszego Poraja, druga posadzona była na pamiątkę urodzin Pauliny.
Przy tych pamiątkach zatrzymał się Poraj. Spojrzał na oba drzewa i otarł łzy z oka. Jedna z tych topoli nazywała się Basia, druga Paulina.
Wiele jeszcze innych drzew okazywał stary Poraj gościom swoim i opowiadał im wiążące się do nich dzieje. Okazał im orzech olbrzymi, nazwany „Marcin“ na pamiątkę Marcina Poraja, który za króla Alexandra porwany w jassyr do Krymu, we dwa lata dopiero do zagrody swojéj powrócił. Orzech ten zaumarł na te dwa lata i ani liścia ani owoców rodzić nie chciał. Ożył dopiero za powrotem Marcina z niewoli. Odtego czasu był on wróżbitą dobrych lub złych czasów. Zieloność jego żywa wskazywała szczęśliwe dla