zwą — ale wszystko było nadarmo! Brząkanie i klepanie talerzami nic niepomogło!
Wreszcie ośmieliła się sama upomnąć się o należyte jéj prawo. W ogromnym kornecie na głowie, a z pięcioma talerzami na ręce wychyliła się z drzwi alkowy i okazała obecnym swoją twarz zawsze uśmiechniętą!
— A cóż to panunciu, bezemnie się obejdzie? zapytała z wyrzutem, bez staréj Małgorzaty, która panuncię na rękach wypiastowała? Czy stara Małgorzata zasłużyła sobie na to? Czyż ja na próżno dałam dzisiaj aż dziesięć groszy staréj cygance, która mi tyle ładnych rzeczy o panunci nagadała!...
— Cyganka gadała? zapytał ciekawie Poraj — a cóż ci tam Małgorzato ta cyganka bajała?
— Bajała? Dlaczego bajała? odfuknęła Małgorzata, starzy ludzie nie bają, a tém bardziéj ci, co widzą w nocy i śród burzy słońce mają!
— I cóż ci ta cyganka opowiadała? zapytała dosyć spokojnie Paulina.
— A jużeić nie opowiadała mi złych rzeczy, prawiła daléj Małgorzata, bobym jéj była zęby wybiła! Ale za to, że to były same dobre rzeczy, dałam jéj dziesięć groszy i starą chustkę. Obiecałam jéj nawet dać więcéj, gdy się to wszystko spełni!...
— I cóż się ma spełnić? zapytał rozciekawiony tym wstępem Poraj. Mów prędko, jeżeli co dobrego!
— Alboż to nic dobrego, mówiła Małgorzata, jeźli komu wydarzy się tak rzadkie szczęście, że będzie blisko samego króla i samych wielkich panów... że spłynie we wszelkie dostatki świata tego!... że będzie potrzebować tylko zachcieć, a wszystko stanie się!... że słowa jego słuchać będą najbliżsi tronu, dygnitarze i panowie wielcy, w których posesyach słońce nigdy nie zachodzi, jak mowiła cyganka?... Czy to są złe rzeczy? Czy stara Małgorzata mogła dłużéj język za zębami trzymać?
Wielkie zadziwienie malowało się na twarzy Poraja. Patrzał na córkę, ale twarz córki była w tej chwili spokojną.
— I któż ma być tak szczęśliwym, jak mówisz? zapytał po chwili Poraj.
— A któż inny, jak panna Paulisia? odpowiedziała stara pia-
Strona:Zachariasiewicz - Marek Poraj.djvu/97
Ta strona została przepisana.