Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/104

Ta strona została przepisana.

sprawy obaj bronili przed laty trzydziestu, dowodem tego jest dzisiejszy upadek Rzeczypospolitej, która jest jakoby karczma zajezdna dla cudzoziemców!... Czyż serce twoje, droga Krzysiu, nie miłuje również Rzeczypospolitej, jak twoja prababka, która oddała rękę swoją najzacniejszemu żołnierzowi, chociaż ten-że trzy razy miał tyle lat, co ona? Patrz na tę twarz w stroju zakonnym, z tym słodkimi uśmiechem na ustach! Po śmierci męża przywdziała ten strój i nigdy już zamąż nie poszła, przechowując nieboszczykowi miłość i wierność do śmierci!...
A oczy Krzysi szesnastoletniej rozświeciły się, bo ona również, jak jej prababka w stroju zakonnym, Ojczyznę nadewszystko kochała i z rozjaśnionem obliczem podała drobną rączkę zasłużonemu towarzyszowi ojca, chociaż tenże miał więcej, niż trzy razy tyle lat, co ona!...
Niedługo jednak cieszyła się przeznaczonym towarzyszem swoim. Przy zaręczynach stary żołnierz Rzeczypospolitej wypił na ochotę kilka puharów węgrzyna. Rozmarzony szczęściem swojem, poszedł na spoczynek i więcej się już nie przebudził. Krzysia płakał rzewnie na pogrzebie swego narzeczonego, a płakała szczerze i serdecznie...
Wkrótce trzeba było także płakać i na pogrzebie ojca, który umarł z indygnacyi, że imperatorowa Katarzyna kazała Rzeczypospolitej wybrać na króla