Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/106

Ta strona została przepisana.

pito, tańczono! Jegomość pan Brzeski, najdzielniejszy tanecznik, prowadził ją w polonezie. Kręcąc czarne wąsy, mówił jej wiele rzeczy słodkich, słodszych, niż bakalia...
Krystyna marzyła całą noc o tym polonezie i czuła, że jej serce jakoś inaczej biło, niż przy zaręczynach z towarzyszem ojca. Była rano blada, a gdy ją kto o przyczynę zapytał, cisnęły się jej łzy do oczu...
Przez cały rok nie było widać jegomości pana Brzeskiego. Na wiosnę drugiego roku dowiaduje się, że Brzeski, wraz z Moskalami, walczył przeciwko konfederatom, o których mniemała, że bronią niepodległości Ojczyzny!
Na tę wiadomość ścisnęło się jej serce wielką boleścią, a gdy się znowu do życia otworzyło, już nie było w niem wspomnienia z czasów owego kuligu ani jegomości pana Brzeskiego, z którym szła poloneza...
W tych dniach rozżalenia i smutku, odprawiała dla rozerwania się podróż z swoją stryjenką, jejmość panią starościną, wdową po starością przemyskim. Droga przebiegała właśnie koło małego kościołka, z którego słychać było huczne organy i donośne głosy. Śpiewające Veni Creator...
Pieśń ta weselna trąciła boleśnie jej serce, które zadrżało niespokojnie!... Weszła do kościoła, aby obaczyć szczęśliwą parę, która się wzajem znalazła