Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/120

Ta strona została przepisana.

Twoja nieobecność więcej tam zdziałała, niż mogłyby zdziałać wdzięki twoje!
Krystyna uśmiechnęła się z pewnym smutkiem. Chwilę patrzała przed siebie zamyślona.
— Wierzaj mi, wojewodzic był niespokojny, jak go jeszcze nigdy nie widziałam! Potrzeba było użyć całej siły, aby go przy sobie utrzymać. Co chwila patrzał na podwoje, czy nie przyjdzie jeszcze jaki gość spóźniony, chociaż mu wyraźnie powiedziałam, że jesteś słabą z różnorakich wrażeń przedwczorajszego wieczora...
— Wrażeń przedwczorajszego wieczora? — powtórzyła Krystyna z niejakiem zadziwieniem.
— Dałam mu tem do zrozumienia, że za wiele zajmował się kasztelanką, która go ustawicznie trzymała przy sobie!... Widziałam wyraźnie, że to sprawiło na nim wrażenie. Zamyślił się i posmutniał!
— Może stryjenka za wiele mu powiedziała? W takim razie ubliżałoby mi...
— Trzeciej osobie wolno wiele powiedzieć! To ciebie do niczego nie obowiązuje, możesz się nawet zręcznie wyprzeć tego wszystkiego przed nim. Podobna sytuacya drażni zawsze mężczyznę, przynajmniej — niepewnością!
Krystyna wstrząsała głową, jakby się na to zgodzić nie chciała. Starościna mówiła dalej:
— Ale żebyś widziała Atalię! Oczy jej świeciły, jak u Furyi. Kasztelanowa naumyślnie przypro-