Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/135

Ta strona została przepisana.

go nie mógł oderwać. Zawsze i wszędzie stała mu przed oczyma!
Chodziło teraz o to, czy i Krystyna wzajem o nim pamiętała? Przybywszy do Warszawy, zasięgnął o niej różnych wiadomości, które mu nadziei zupełnie nie odbierały. Powiedziano mu, że wielu konkurentów świetnej kondycyi odepchnęła od siebie, że jest zawsze smutna i blada i często dopytuje się o walczącą brać, jak zazwyczaj nazywa konfederatów barskich. W kościele widziano ją nieraz płaczącą i ubogim hojnie rozdającą jałmużnę.
Wprawdzie powiedziano mu także, że wdowa jejmość pani starościna przemyska kopuluje ją gwałtem z wojewodzicem, jegomościem panem Adamem, ale o tym taka była opinia, że trudno było przypuścić, aby Krystyna jemu rękę i serce oddała. Także i jegomość pan Janusz, jej brat, miał tej koligacyi, jako człowiek ambitny, sprzyjać.
Dla Szuckiego, który Krystyny w żaden sposób zapomnieć nie mógł, były te wszystkie wiadomości niejakim dowodem, że Krystyna także o nim pamięta. Przynajmniej tak wierzył, bo bez tej wiary niepodobna mu było żyć na świecie. Chodziło mu tylko o to, aby ją jak najprędzej obaczyć i swój afekt po raz drugi jej wynurzyć.
Kiedy po raz pierwszy jej swój afekt objawił, przyjęła go Krystyna łaskawie, tylko miłując przedewszystkiem Ojczyznę przypomniała mu, że wpierw