Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/153

Ta strona została przepisana.

— Jak się waszmość nazywasz i jakiego herbu? — zapytał zaniepokojony tą myślą.
— Jestem Paweł-Piotr Zakliczyński, herbu niepośledniego Przyjaciel, zna mnie cała Korona! — odparł palestrant.
Szucki milczał czas niejaki. Po chwili opanowała go znowu dawna trwoga.
— Mości Pawle Zakliczyński — rzekł do niego — powiedz mi waszmość szczerze i otwarcie, czy ten kontusz tabaczkowy i to suche ciało jest twoją własnością dożywotnią, czy też tylko wziąłeś je od jakiego szlachica wraz z nazwiskiem w krótką dzierżawę, aby mnie do czego skusić i na złe drogi naprowadzić?...
Alias, czy nie jestem dyabłem? — przerwał śmiejąc się palestrant, a śmiech jego jeszcze bardziej Szuckiego przeraził.
— Daruj waszmość — rzekł po chwili Szucki — ale coś mi strasznie na niego zakrawasz!
— Być może — prawił dalej wesoły palestrant — że chude ciało moje jest własnością którego z satelitów Lucypera i po śmierci jemu się dostanie; ale co do kontusza, ten kupiłem sam na ulicy Franciszkańskiej za dwa dukaty. Jest więc moją prawowitą własnością i chyba tylko po mojej śmierci prawem spadku, według jus golotorum, może się dostać temu, od kogo ciało w dożywocie jest wzięte. A tymczasem jestem Piotr-Paweł Zakliczyński!