Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/157

Ta strona została przepisana.

te słowa znowu do ławy przykuły — skąd waszmość wiesz o tem...
— Tylko cierpliwości! Co nagle to po dyable!... Wiem o całej waszej sprawie, a nawet wiem więcej niżeli waszmość.
Szucki oparł się z rezygnacyą o ścianę. Widział, że od tego człowieka oderwać się nie może. W jego pofałdowanej i złośliwie uśmiechniętej twarzy była dla niego jakaś tajemnica, którą tylko mógł cierpliwością zdobyć! Nazwisko ukochanej kobiety wychodziło z ust palestranta z tak dziwnym przyciskiem, jakby tenże miał w ręku jej losy! Nie pozostało więc Szuckiemu nic innego, jak tylko zgodzić się w końcu na tę cierpliwość, którą pocieszał się ś. p. jegomość pan Szczęsny Brzostowski z chrześcijańską rezygnacyą, aż do końca życia.
— Powiadam waszmości — prawił dalej tryumfujący palestrant — że wiem o całej waszej sprawie. Jaką drogą do tej wiadomości przyszedłem, to do was nie należy. Możecie sobie wytłumaczyć, jak wam się podoba! Możecie myśleć, żem was podsłuchał, kiedyście z jegomość panem Kasprem rozmawiali, a może siedziałem po za tem drzewem lub skałą, przed którą w nocy miesięcznej wynurzaliście żale swoje. Koniec końców, że wiem o waszej sprawie tak samo, jak wiem o sprawach wszystkich gości tej gospody, bo wiedzieć o wszystkiem, to rzecz moja.
Przy tych rozwlekłych słowach palestranta oka-