Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/177

Ta strona została przepisana.

— Dzisiaj zostawiam o twemu przeczuciu, w jakim ubiorze najlepiej możesz się podobać — odpowiedziała starościna, a wziąwszy Janusza za rękę, wyszła z komnaty Krystyny z uśmiechem znaczącym.
Za dwie godziny siedzieli już wszyscy w oszklonej landarze, a czterech laufrów z pochodniami ruszyło kłusem do pałacu jejmość pani kasztelanowej.




KONIEC TOMU PIERWSZEGO.