Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/25

Ta strona została przepisana.

wne wrażenie. Nastąpiła chwila grobowego milczenia... A niedopałki pochodni, rozrzucone po sieni, błyskały czerwonym płomieniem i tworzyły dziwnie straszne, ruchome obrazy, które podobne były do falującej wody spienionego morza...

VI

Korzystając z tej ciszy, jaką sprawiły słowa nieznajomego człowieka, pociągnął pan Kasper stojącego przed nim Szuckiego za połę i obaj wcisnęli się w sam kąt izby, zabierając miejsce na ostatnim krańcu ławy.
Szucki usiadł koło swego towarzysza, jak ciężki kamień i westchnął głęboko.
— Maryanie — ozwał się towarzysz — in adversis masz zawsze we mnie przyjaciela. Dowiadywałem się o ciebie nieraz. Wiem, żeś się wałęsał po Sandomierskiem z rotmistrzem Wolskim. a potem złączyliście się z Pułaskim. Ale mniejsza o to, to już codzienna strawa nasza. Mówimy o tem dzień i noc, i nic nowego już nie wymyślimy. Powiadają panowie, że caryca teraz myśli o naszych losach i wkrótce ma wydać ukaz, który zbawi króla i Rzeczpospolitę!... A teraz powiedz mi, bracie, coś de privatis. Słyszałem coś, że ci się pałka zapaliła do jakiejś dziewoi i waryujesz za nią!...