Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/33

Ta strona została przepisana.

a sam zaintonuj Veni Creator! Jest nas dziesięciu, którzy taki ślub wziąć chcą, a oblubienicą wszystkich jest — Rzeczpospolita!... — Poczciwy proboszcz spłakał się, jak bóbr, kazał organiście zadąć w miechy, a sam donośnym głosem zaintonował...
Tu Szucki nie mógł dokończyć. Pan Kasper bowiem ryknął płaczem na całą izbę, aż się wszyscy biesiadnicy od komina obejrzeli. Potem podniósł połę od kontusza, zakrył sobie twarz i głowę na stole położył. Tak siedział długi czas. Po jednostajnym ruchu szerokich ramion widać było, że rzewnie płakał...
Wreszcie podniósł głowę, otarł szybko oczy, a zwróciwszy się do Szuckiego, rzekł z pośpiechem:
— Dalej, dalej, mów bracie, tylko Rzeczypospolitej nie tykaj teraz, bo widzisz... jestem miękim, jak dziecko, a w takim razie nic ci nie poradzę. Możebyśmy i Rzeczypospolitej więcej coś poradzić mogli, gdybyśmy ją tak głupio nie kochali, jak ot widzisz na mnie!... Mów więc dalej, mów o Krzysi!
Szucki patrzał z rozrzewnieniem na towarzysza. Milczał czas niejaki, a potem mówił:
— Gdy organista na organach zaczął Veni Creator wygrywać, dołączyliśmy do organów dziesięć naszych głosów, głosów prawdziwie konfederackich!... Kościół trząsł się cały, szyby brzęczały, a idący koło kościoła ludzie wstępowali, aby się dowiedzieć, co się tam dzieje. A nas dziesięciu, z bukietami u kontusza... klęczało na stopniach ołtarza, ślubu-