Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/42

Ta strona została przepisana.

tał. W milczeniu uszykowaliśmy się wszyscy i długim ordynkiem ruszyliśmy za naszym wodzem ukochanym. Każdy z nas był w dobrej otusze, że nas poprowadzi dobrze!...
...Wiele dni trwał nasz pochód bocznemi drogami ku północy. Często gęsto napotykaliśmy adwersarzy i potrzeba było z nimi na ostro się rozprawiać. Pamiętam, gdy w pierwszej potrzebie towarzysz koło mnie z konia padał, kulą nawylot przeszyty, wyjąłem z zanadrza szkaplerz święty i wtedy już sam nie wiedziałem, czy to przede mną zjawiła się Najśw. Panna Szkaplerza, jaką na jarosławskim klasztorze O.O. Dominikanów widziałem namalowanną, czy to była owa biała kobieta, która, stojąc na kamiennych schodach dworu, patrzała wtedy za nami, z rękoma jakby do błogosławieństwa podniesionemi...
... Wreszcie po wielu krwawych utarczkach dotarliśmy ku Litwie. Pod Brześciem Litewskim zatrzymaliśmy się dni kilka. Bierzyński był wtedy ze swoim oddziałem pod Białymstokiem. Pułaski liczył wiele na niego. Tymczasem Bierzyński został pobity, a cały jego oddział poszedł w rozsypkę. Pułaski nie mógł więc już iść naprzód i począł się cofać ku granicom Węgier, gdzie zamyślał ściągnąć do siebie znaczne posiłki. Tym sposobem ubyło nam już nieco animuszu, jak to zawsze w każdem cofaniu się bywa. Pod Łomazami przyszło do walnej rozpra-