Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/50

Ta strona została przepisana.

weszłam do kościoła, aby obaczyć szczęśliwą parę. Zdziwienie moje było niemałe, kiedy na stopniach ołtarza ujrzałam dziesięciu młodzianów z barwą weselną u kontuszów, śpiewających pieśń oną. A rozrzewnienie wielkie opanowało serce moje, gdym się dowiedziała, że owi młodzi ludzie przysięgali wierność i miłość aż do śmierci oblubienicy swojej, którą była nieszczęśliwa Rzeczpospolita nasza!.. Słyszałam o tym dziwnym ślubie z własnych ust waszych, a serce moje napełniło się niewypowiedzianą wesołością!... Czyż dzisiaj zapomnieliście już o waszym ślubie?...
...Na te słowa zatrząsłem się z gniewu na samego siebie i rzekłem:
— Słuszny czynicie mi wyrzut, panno Krystyno! Zapomniałem w tej chwili o tym ślubie moim, bo przy was mógłbym i o samym Bogu zapomnieć!... Ale wy byliście moim aniołem-stróżem, który nie dopuścił abym zgrzeszył krzywoprzysięstwem i napowrót nawrócił mię na drogę cnoty i obowiązku!... Więc bądźcie zdrowi, wracam do służby oblubienicy naszej, a was proszę, abyście w modlitwach waszych o manie pamiętali. A jeśli grób zimny na szerokim świecie skryje zwłoki moje, to zmówcie za mnie „Pozdrowienie Anielskie“. Może jaka podróżna ptaszyna przyleci, usiądzie na mogile i powie mi o tem!...
...Wymówiwszy te słowa, powstrzymałem łzy,