Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/76

Ta strona została przepisana.

się prędko wymaganiami naszego świata, a skórę górskiego szlachcica zostawiłeś w domu. Dzisiaj wyglądasz, jakbyś się już urodził w tym świecie. To daje ci rękojmię twego szczęścia. Krystyna przeciwnie: to dzika istota. Wierzy w szkaplerz z Matką Boską Częstochowską, ubiera się, jak prosta góralka, i prawi androny, aż nie miło słuchać! Wiele, wiele trzeba nad nią pracować, aby ją choć trochę okrzesać do modelu, jaki podziwia wojewodzic w pani Branickiej!...
— Krystyna jest trochę uporczywą, ale w końcu da się nagiąć!
— Ale gdzież tam! Wyobraź sobie, dzisiaj nie chciała się stosownie na wieczór ubrać i zostaje w domu!
— Zostaje w domu? To bardzo źle. Właśnie mówiłem dziś z wojewodzicem i przyobiecałem mu...
— I ja zrazu myślałam, że źle, ale po niejakiem zastanowieniu się, zdaje mi się, że nawet lepiej. Widzisz, wojewodzic jest to człowiek wszelką rozkoszą już dobrze nasycony. U takich ludzi trzeba czegoś nowego. Dotąd przyzwyczajony jest, że Krystyna zawsze z nami na pokojach wojewody bywa. Jest to dla niego codziennym chlebem. Przedwczoraj u Kossakowskich był nawet dla niej dosyć obojętny i bardzo mało z nią rozmawiał. Dzisiaj będzie to dla niego coś nowego. Przyjedziemy bez Krystyny. Zaraz na wstępie zaintryguje go to. Zapyta o nią i bę-