Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.1.djvu/92

Ta strona została przepisana.

wstać do kucia szabel! Chodźcie ze mną, a nie pożałujecie!
Cechmistrz rzeźnicki zgodził się chętnie na to i obaj mieszczanie ruszyli znowu ku Świętojańskiej ulicy.
Koło zamku przeszli, nie zatrzymując się. W zamku nie było dzisiaj wiele światła.
— O królu mówią wiele niedobrych rzeczy — prawił śród drogi miecznik — ale ja tam temu wszystkiemu nie wierzę. Poczciwy człowiek płakał, gdy podpisywał manifest z 13 stycznia, bo i cóż ma zresztą robić, jeżeli jedni panowie ciągną go na tę stronę, a inni w drugą? I do woza zaprzęż konie z tylu i z przodu, a obaczysz, czy ruszysz z miejsca? Mówią, że Pułasczycy chcieli go wyrwać z pośrodka tych spornych panów, a za to ci panowie powiadają, że Pułasczycy królobójcy! Kto między nimi ma słuszność, Bogu wiadomo.
Z placu Zygmunta skręcili obaj ku Krakowskiemu Przedmieściu.
Przedmieście to, dzisiaj ulica najpryncypalniejsza stolicy, była podówczas tylko prostem przedmieściem. Zaledwie kilkanaście domów ciągnęło się ku Nowemu Światu. Były to przeważnie domy zamożniejszej szlachty, dla której za ciasny był już rynek Starego Miasta i ulica Miodowa. Domy te były częstokroć w tył cofnięte, a od ulicy przedzielone sztachetami. Na bramie żelaznej wisiał zwykle herb wła-