Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/109

Ta strona została przepisana.

A takim była część Małopolski i Czerwona Ruś. Niemiec z harcapem i w czarnych pończochach nie drażnił bardzo swoją osobistością. Był on składny i uprzejmy, obiecywał zawsze, że to wszystko jeszcze zmienić się może, że cesarz ma dla kraju jak najlepsze zamiary, że dla porządku tylko to i owo zrobić należy. Szlachcic, gdy był w dobrym humorze, stroił sobie żarty z kusego Niemca, a gdy był zły, to Niemiec miał na tyle zmysłu zachowawczego, że nie tentował szlachcica, a siebie salwował.
Słowem, szlachcic polski patrzał spokojnem okiem na pierwsze niemieckie roboty w kraju. Ani mu na myśl przyszło, że te roboty miały być początkiem nowego porządku rzeczy i że on miał ze swoją Polską umrzeć.
Spokój ten był dowodem życia. Bajka wschodnia opowiada, że do pewnego pobożnego bramina, który wierzył w swoje życie długoletnie, przyszedł czarny duch śmierci. Bramin spojrzał spokojnie na strasznego gościa i wrócił do swoich zatrudnień. Widząc to, czarny duch miał się ku drzwiom. — Dlaczego odchodzisz? — zapytał spokojnie bramin. — Odchodzę — odpowiedział gość czarny — bo twój spokój na mój widok okazuje, że jesteś zdrów i jeszcze długo żyć będziesz.
Być może, że tak samo myślał sobie szlachcic polski. Był tylko grzeczniejszy od bramina, bo gdy gość bynajmniej tak prędko do wyjścia się nie kwa-