Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/117

Ta strona została przepisana.

— Oh! Świat i Korona polska! — wyrzekł, chwytając Szuckiego za rękę i całując go w ramię. — Świat i Korona polska! Któżby to był powiedział, że dzień dzisiejszy będzie dla mnie tak szczęśliwy! Świat i Korona polska!...
Szucki uściskał starego gospodarza, patrzał w milczeniu na niego czas niejaki, a potem rzekł:
— A cóżto, mości Danielu, znaczy ten żupan zielony... Jeśli się nie mylę, to żupan ślubny...
— Tak, mości panie Maryanie! — odparł stary Daniel — to żupan ślubny, to jest wszystko, co mi najdroższego zostało...
Tu zakrył stary oczy i począł głośno szlochać. Szucki patrzał na niego z rozrzewnieniem.
Stary Daniel był to daleki krewniak domu. Były to bowiem czasy, w których nie wstydzono się jeszcze biednych krewnych i tulono ich przy sobie. Stary Daniel miał kiedyś własną zagrodę, ale podupadłszy, przyszedł tutaj służyć i służył wiernie, jakby to jego było. Doglądał w polu, siał, orał i zbierał, co Bóg urodził. Wychodząc na ruchawkę, oddał mu Szucki zagrodę, aby tymczasem był tu panem nieograniczonym, a jeśli nie wróci... aby pamiętał o jego grzesznej duszy.
— Dziwicie się, mości panie Maryanie — rzekł po niejakim czasie stary Daniel — że nie wyszedłem do was w szarym kubraku, ale wziąłem na wasze powitanie żupan zielony, który tylko na Wielkanoc bio-