Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/125

Ta strona została przepisana.

wystygło?... Toż tego wszystkiego dzisiaj nie widzicie?... Hej, mój mocny Boże! Gdym musiał wyjść z mojej zagrody ojczystej, to nie wyszedłem żyjący, ale napół martwy, bo byłem bez zmysłów! Wyniesiono mnie, jak trupa, bo to był mój pogrzeb i odtąd żyję tylko jedną połową życia! Drugą zostawiłem w mojej zagrodzie, tam ją pogrzebałem!...
Przy tych słowach, zaczął Daniel głośno płakać, ocierając łzy rękawem. Szucki otarł także łzę i rzekł po chwili:
— Bóg widzi, że nie mogę inaczej. Potrzebuję pieniędzy na daleką podróż, a jechać muszę!
— Pieniędzy na daleką podróż? — podjął szybko Daniel. — Podróż? Jaką podróż?...
Szucki opowiedział mu krótko o swych marzeniach i okazał pierścionek Krystyny na palcu.
Stary Daniel słuchał z wielką uwagą. A gdy już Szucki skończył, podumał chwilę, pokręcił głową i rzekł:
— Zła jest to sprawa, mości Maryanie! Sprzedać zagrodę ojczystą, aby uganiać po szerokim świecie za marą, to grzech śmiertelny. To więcej niżeli gra w kości. Tu przynajmniej stawiam na równe, a tam...
— Już waszeć mi tego nie wyperswadujesz! — gwałtownie przerwał mu Szucki — byli inni, a nie wyperswadowali!