Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/126

Ta strona została przepisana.

— Świat i Korona polska!... Toż to istny obłąd rozumu! Jak wam, biednemu szlachcicowi, mogło się coś podobnego w głowie pomieścić, aby się kusić o pańskie dziecko, które może wybierać w złoconych pałacach?... Okazujecie mi pierścionek?... Oj, widziałem ja takie pierścionki, które aż do śmierci zostały na palcu jako zadatek tego, co nigdy potem nie nastąpiło!... A ludzie, którzy wierzyli w ten zadatek, byli do końca życia nieszczęśliwi!...
Szuckiego zniecierpliwiły długie morały starego Daniela. Zerwał się z ławy i chciał wyjść z izby.
— Mości Maryanie! — zawołał Daniel, chwytając go w progu — czy moim słowom nie chcecie dać ucha?
— Mówię waszeci, że wszelka perswazya niepotrzebna. Tak zrobię, jak powiedziałem! — odparł Szucki.
— Jak to? Chcecie koniecznie sprzedać zagrodę? — zapytał głosem rozpaczy Daniel.
— Powiedziałem waszmości, że to uczynić muszę i uczynię!
— Wszek mówiliście tylko o jakiejś dalekiej podróży?... Możecie przecież wrócić!
— Na tę daleką podróż trzeba wiele, bardzo wiele pieniędzy! I na to sprzedaję zagrodę!
Stary Daniel zamyślił się. Zdawało się, że w duchu odbywał jakąś walkę. Po chwili ozwał się:
— Słuchajcie, mości Maryanie! Mam pięćdzie-