Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/146

Ta strona została przepisana.

sambry ministra ze swoim towarzyszem. I oni nie szczędzili różnych horoskopów patryotycznych. Byli nawet głośniejsi od innych, a jakiś siwy szlachcic serdecznie ich za to wyściskał.
Teraz nastąpiła mała pauza wśród rozmowy. Korzystał z tego gospodarz.
— Mości panowie! — zawołał donośnym głosem Korwin — pozwólcie, że jeszcze w kilku słowach zdanie moje o dzisiejszej sytuacyi sprawy naszej wypowiem. Oto, jest ona taką, jaką ją zrazu widziałem. Nic się tutaj na naszą niekorzyść nie zmieniło. Przeciwnie, rząd cesarski sprzyja nam jak najmocniej i oczekuje tylko chwili sposobnej, aby to głośno wypowiedzieć i czynem poprzeć!... Wierzcie, mości panowie, że gdzie się łzy leją przy podpisie zaboru, tam ten zabór nie jest zaborem, ale depozytem, który i kapitał cały uchowa, i lichwę jeszcze do niego dorzuci. Mam z różnemi, wysoko położonemi, osobami codziennie relacye, i te mnie zapewniają, że to, do czego dzisiaj rząd cesarski był zmuszony, jest tylko prostą grą w szachy, w której potrzeba było także ze swojej strony pion posunąć, jeżeli adwersarz sam to uczynił. Mimo to, intencye rządu są nam najprzychylniejsze, byleśmy tylko z umiarkowaniem umieli wytrwać w tym naszym przejściowym stanie i krewkością naszą nie popsuli planów, wysoko sięgających... Wiem, jaka przepaść rozdziela dwa wielkie mocarstwa, które obadwa chcą być