Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/15

Ta strona została przepisana.

wysokich cnót i rzadkiego patryotyzmu, był niejako miejscem neutralnem, gdzie można było widzieć róż ne figury wysoko położone, należące do przeciwnych stronictw, które nie rade były schodzić się pod jednym dachem.
Nieba bowiem zacieklejszych wrogów, jak adwersarze politycznych przekonań. Nie przebaczają oni sobie żadnej czysto ludzkiej słabości, wydają na siebie wyroki bez litości i nazywają się wzajem zbrodniarzami.
Historya, wolna od namiętności, z uśmiechem politowania patrzy nieraz na te wzajemne oskarżenia i nieraz największych wrogów stawia razem, wieńcząc ich skronie laurem zasługi obywatelskiej. Za życia byli jedni zdrajcami, drudzy burzycielami, inni mieli pobierać jurgelty od wrogów. Gorąca walka stronictw używa broni bezwzględnej, tem bezwzględniejszej, im gra jest większą, im większą trwoga przegrania, im gorętszą miłość tego, co się przegrywa...
Jeszcze adwersarze na polu dyplomatycznej akcyi są wyrozumiali dla swoich odmiennych przekonań, ale adwersarze z bronią w ręku stoją groźnie zdala od siebie.
To też w komnatach kasztelanowej gromadzili się różni reprezentanci ówczesnych opinij politycznych, tylko nie było tam reprezentantów czynnych Konfederacyi Barskiej, którzyby w takiem zgroma-