Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/152

Ta strona została przepisana.

ja dobrze, po co przybyliście do Wiednia. Myślałem, że czas i oddalenie wrócą wam napowrót rozsądek, którym się rządzić powinien każdy poczciwy człowiek. A tutaj właśnie tylko poczciwości potrzeba, a nic więcej!
— Jakto, mości panie Korwinie — ozwał się Szucki, podnosząc głowę do góry. — Któż poczciwość moją może tutaj naruszać?
— Niech się waszmość nie unosi: ze słów moich jasno się wytłumaczę. A wyznać jeszcze muszę, że z waszmrością mówię dlatego z wszelkiemi względami, bo dla opinii mojej siostry i jej przyszłości nie chciałbym publicznie tej sprawy rozmazywać. Waszmość wiesz dobrze, gdzie właściwie ta sprawa należy...
— Otóż najlepiej będzie, jeśli ją tam sądzić każemy!
— Tego właśnie nie chcę, chociaż właściwie tak być powinno... Sądzę, że ta sprawa przy zimniejszej rozwadze z obopólną korzyścią da się załatwić. Ale trzeba przedewszystkiem, abyś waszmość spokojnie słuchał.
— Tylko jedno słowo! Verbum nobile, że mi mości Korwinie, szczerze na to odpowiecie?
— Żaden z Korwinów nie ukrywał swoich myśli. Powiem, co chcecie — verbum nobile!
— Gdzie jest obecnie Krystyna i czy naprawdę ma iść za jakiegoś grafa, czy księcia-cudzoziemca?