Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/159

Ta strona została przepisana.

— A cóż w ten jest tak strasznego? Mógłbym część tych pieniędzy ofiarować na odprawianie Mszy Świętej.
— O Boże, cóż wy mówicie? Byliście na wojnie i wiecie, co to jest obóz nieprzyjaciela. Nieprzyjaciel przecież nie leży w kupie, jak stado kaczek, ale ma swoje forpoczty, widety i placówki. Jeżeli kto wda się z ciekawości w rozmowę z taką widetą lub przyjdzie do placówki, to go wezmą i zaprowadzą do obozu. Otóż tacy ludzie, o których mówicie, to są widety i placówki złego ducha. Kto się z nimi wda w konszachty, to go złapią i do samego szatana zaprowadzą. I potem sam człowiek nie wie, jakim sposobem, obcując z szatanem, stał się dyabłem rogatym!...
Szucki rozśmiał się z tych wyobrażeń starego o pokusie szatana. Po chwili rzekł:
— Forpoczt nieprzyjacielskich nie bałem się nigdy i teraz się ich nie boję... Słyszałem, że o dwie mile stąd jest chłop znachor, który naprawia ludziom połamane nogi i wróży, gdzie są zakopane pieniądze.
— O Chryste Boże! Świat i Korona polska! Czegóż to wam się zachciewa? Wszakże ten chłop znachor naprawia w dzień kości tym ludziom, którym w nocy na jego rozkaz dyabli połamali. Inaczej nie miałby praktyki.
— Ja chcę od niego tylko wróżby, gdzie są pieniądze. A przecież tu mogą być także.