Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/16

Ta strona została przepisana.

dzemiu nie mogli utrzymać pałasza w pochwie, aniby połknęli cisnącego się na usta słowa, które albo własne życie kosztuje, albo drugiemu je odbiera...
Reprezentanci jednak politycznych opinij kraju czuli się tutaj na gruncie neutralnym. Godzili się więc samym tym aktem na zawieszenie broni. Zresztą w prywatnej, towarzyskiej rozmowie nie mogli w liczniejszem gronie mówić o przedmiotach, które może u niejednego stanowiły tajemnicę stanu. Rozmowa więc publiczna o rzeczach publicznych była tem trudniejszą, im sztuczniejsze były kombinacye tych stronictw co do akcyi politycznej. Ograniczano się przeto na zwykłych pogadankach o rzeczach powszednich.
Dlatego grono owych dygnitarzy i innych figur z głośniejszemi w tym czasie nazwiskami, zgromadzone owego wieczoru u kasztelanowej, nie ma dla nas zbyt wielkiego interesu. Rozmowy ich nie wyświecały zgoła nic z ówczesnej sytuacyi kraju. Rozważano w nich sprawy codzienne, familijne lub inne mniejszej wagi zdarzenia.
Inaczej jednak zupełnie przedstawiało się towarzystwo w drugiej komnacie o żółtych ścianach, gdzie zgromadziła się szlachta, nie siedząca wcale na krzesłach senatorskich, ale mająca z temi krzesłami liczne relacye i koligacye. Nie wiązał jej żaden urząd królewski, żaden wzgląd, który dla męża stanu jest obowiązującym:; nie krępował jej języka żaden interes prywatny. A należało to nawet do popisu towa-