Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/186

Ta strona została przepisana.

Komisarz cesarski skłonił się i wyszedł, aby żołnierzom dać rozkaz zajęcia ziemi.
Krystyna oparła się o poręcz krzesła i straciła przytomność...
— Co to jest! Co to jest! — wołała starościna. — Nic z tego wszystkiego nie rozumiem. Nic podobnego nie widziałam w Warszawie!...
............
Za dwa tygodnie był w „eremitażu“ pani kasztelanowej wesoły wieczorek. Byli tam wszyscy dawni nasi znajomi. Był wojewoda z synem, była starościna Taida, były inne figury, które widzieliśmy na jednym z takich wieczorów.
Atalia wyglądała prześlicznie. Twarz jej rumiana przybladła trochę i miała tyle ponęty, że młodzież stolicy otaczała ją szerokim wieńcem, jako najpiękniejszą różę.
Wojewodzic stał zdala i zdawał się ją admirować.
— Czy wiesz pani — ozwał się starosta młody do Taidy — że Korwinowi zabrano cały majątek?
— Mówi o tem cała Warszawa! — odparła piękna Taida. — Bo też był tak dumny ze swojej fortuny!