Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/188

Ta strona została przepisana.

— Czy zastaję niezmienny dla mnie afekt? — również z wolna pytał Korwin.
— Niezmienny?... Ach, mości panie Januszu, po cóż ludzie wymyślili czas i przestrzeń?
— Więc czas i przestrzeń...
— Mości Januszu! Nie będziesz się gniewał, jeśli będę szczerą i otwartą?... Wiesz waszmość dobrze, że moja fortuna nie jest tak znaczną... A przecież życia tak poetycznie nie będziemy pojmować, jak rymotwórcy, którzy ładne sielanki nam piszą?...
Korwin zdjął z palca pierścień, położył na różowej dłoni Atalii, skłonił się i wyszedł.
— Patrz, mości starosto — rzekła Taida do swego sąsiada — Atalia idzie z tym pierścieniem prosto do wojewodzica! Niedawno był u niej tak podłym i nikczemnym...


∗             ∗

Od tego dnia znikł Korwin z widowni wielkiego świata warszawskiego. Gdzie się podział, co robił — nikł o tem nie wiedział.
Starościna, uratowawszy coś ze swego starościńskiego majątku, przybyła do Warszawy, ale zaniknęła się i nigdzie nie bywała. Stała się matroną