Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/19

Ta strona została przepisana.

ojczystych. Stanowią nieprzebrany spichlerz dla stronioctw narodowych, z którego wybierają przewodnicy podatek krwi i mienia. Potrzeba tylko, aby na sztandarze wypisać hasło stosowne i z tem hasłem stanąć przed nimi! A hasłem takiem nie może być żadna doktryna polityczna, żadna od Zachodu wypożyczona idea wieku, tylko wyłącznie — miłość Ojczyzny! Bo też Ojczyznę kochają oni całą duszą i całem sercem, kochają ją z wszelkiemi jej cnotami i wadami, kochają miłością kobiety, która częstokroć nie wie, dlaczego kocha... Ta miłość ślepa, miłość bez granic, bez jasnego poznania, co się kocha, a co się kochać powinno, jest ich wadą organiczną. Przeczuwają oni ją i dlatego coraz smutniej patrzą na nową generacyę i tęsknią za grobem. Im się zdaje, że tak już po nich nikt Ojczyzny nie będzie umiał kochać! Czarna, smutna przyszłość staje przed nimi i trapi ich nieustannie...
Pomiędzy nimi snuli się młodsi, jeżeli nie zawsze wiekiem, to przynajmniej chęcią zastosowania się do nowszych wymagań czasu. Ubiorem swoim odznaczali się pomiędzy ortodoksami, że tak pierwszych nazwiemy. Nie przyjęli oni jeszcze tego, co dzisiaj modnem było, bo żal im jeszcze było rozstać się z tem, co tradycya uświęciła. Zatrzymali w ubiorze kontusz, ale popodcinali mu poły, bo moda kazała krótko się ubierać. Również i pas lity, grubo złotem przerabiany, zamieniono na jedwabny, z kontusza