Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/22

Ta strona została przepisana.

zaciętymi wrogami i chętnie mieszali się między sobą, wymieniając zdania swoje ze zdaniami barw odmiennych.
A rozmowa ta była nader ciekawą. Były to przecież czasy pierwszego rozbioru Rzeczypospolitej. Cudzoziemskie wojska, o trzech różnych znakach, weszły w granice Polski i każde z nich imieniem swego władcy zajęło spory obszar ziemi, krwią polską i kilkowiekowem posiadaniem uprawniony jako najsłuszniejsza, niewzruszona jej własność. Rzeczpospolita jęknęła boleśnie, gorętsi chwycili za oręż, przeczuwając nieszczęście, rząd zwrócił błagalne oczy na Europę, a pierwszy akt dziejowej tragedyi był taki, że król wydał tak zwany „manifest rozbiorowy”, ogłaszając Rzeczypospolitej fakt spełniony. Tym pierwszym rozbiorem stała się Polska uboższą prawie o cztery tysiące mil kwadratowych i o wszystkie te tysiące synów swoich, którzy na tej przestrzeni od łona matki odcięci zostali!... Została uboższą o niezliczone skarby swoje, jakich dostarczyć jej mogły ojczyste ziemice na stoku Karpat, z podziemnemi pokładami soli...
Oderwane gwałtownie od łona matki dzieci wyciągnęły z przeraźliwym jękiem do niej ręce swoje, a oma mogła tylko płakać nad niemi, mogła im powiedzieć, że i tam, za kordonem ja was kochać nie przestanę!...
Jak odrętwiałego w nieustannych konwulsyach człowieka pierwsze cięcie noża przywraca znowu do