Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/23

Ta strona została przepisana.

przytomności, tak i schorzała złemi rządami Sasów Rzeczpospolita, przez bolesny cios pierwszego rozbioru, poczuła nagle żywo bijące pulsa i zebrała wszystkie siły swoje, aby się od dalszych ciosów ratować.
Z ziem zabranych pospieszyło do stolicy wszystko, co było gorętszego ducha, aby tam, wobec starszyzny Rzeczypospolitej i króla, podnieść jęk boleści i ostateczną odebrać odpowiedź, co im czynić należy. Czy mają rzeczywiście wyprzeć się pokrewieństwa rodzonej matki, a nowym panom i nowym ustawom zaprzysiądz posłuszeństwo? czy mają wyczekiwać jakichś lepszych nadzieij, które ich znowu z ukochaną Rzecząpospolitą połączyć mogą?...
To też stolica roiła się różnorodnemi tłumami szlachty różnych ziem polskich, która tylko po barwach poznawała siebie. Gdzie tylko było miejsce do liczniejszego zebrania się, tam zbierano się i radzono, a każde kółko takie przybierało postać Sejmu, w którem krzyżowały się i walczyły najrozmaitsze zdania.
Były tam zdania proste i zdrowe, krótko formułowane. Były takie, które z powodu czczości swojej potrzebowały retorycznych amplifikacyj i kilkokrotnego, głębokiego oddechu całemi piersiami, aby je należycie wygłosić. Były nakoniec i takie, co cicho i spokojnie sączyły się, jak zdradliwa woda, która groblę podmywa, i co chwila posypywane były