Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/24

Ta strona została przepisana.

cukrem, aby łaskotliwe gardło szlachty mogło bez gniewu przełknąć te gorzkie pigułki!...
Słowem, stolica polska przedstawiała wówczas długo spokojnie leżące mrowisko, w które nagle zagłębiała się stopa przechodzącego napastnika. Jak w rozbitem mrowisku powstaje nagle ruch nadzwyczajny, jak śpiąca na dnie czeladź czemprędzej pospiesza do roboty, znosząc do nowego sklepienia tramy szpilek sosnowych i pyłki drobnej ziemi, popychając i spychając się wzajem z drogi pracy, tak i w stolicy roiły się tłumy przybyłej szlachty, która, niosąc najrozmaitsze pomysły do uratowania Ojczyzny, popychała i strącała się nawzajem z drogi.
Materyału dostarczały wypadki roku. Manifest rozbiorowy króla, Sejm, wielki marszałek koronny Adam Poniński, litewski Michał Radziwiłł, Delegacya Rozbiorowa pod prezydencyą biskupa kujawskiego, Antoniego Ostrowskiego, rozszafowanie dóbr po Jezuitach, Rada Nieustająca, konstytucya dla Rzeczypospolitej, obrona liberum veto, uroczysta gwarancya całości Rzeczypospolitej przez Moskwę, rozdawnictwo szlachcie starostw i wieczystych dzierżaw, a nakoniec w perspektywie sąd na tak zwanych królobójców — wszystko to dostarczało obfitego materyału do utarczek i dysput gwałtownych.
A wszystkiego tego było potrosze w tak zwanej Żółtej komnacie pani kasztelanowej.