Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/32

Ta strona została przepisana.

Szlachcic siwy splunął głośno, machnął ręką i zawołał z indygnacyą:
— Może to jest bardzo mądrze, ale ja przysięgam na Boga, że my prędzej doczekamy się ponowienia łupu na nas, niż zwady tych, którzy tym łupem się dzielą. Utinam sim falsus vates!...
Janusz Korwin spojrzał znowu z uśmiechem na młodego swego towarzysza. W tym uśmiechu malowało się politowanie dla człowieka zbyt ograniczonego horyzontu politycznego. Młody człowiek uznał za stosowne odezwać się:
— Nie chcę szermierzyć tutaj z waćpanem próznemi słowy i wykrzyknikami, które na nic się nie zdadzą; ale mając relacye z królewskim departamentem i z ludźmi, jak jegomość pan Lubowidzki, mogę tylko tyle powiedzieć, że starosta bełzki, na żądanie króla, w długim responsie wyświecił trafnie obecną sytuacyę naszą, na co król jegomość własnoręcznie mu odpisał, że zupełnie zgadza się z nim i w tym duchu działa. A zapatrywanie się starosty bełzkiego, jegomości pana Szczęsnego Potockiego jest takie, że Rzeczpospolita tylko w sojuszu z Rosyą może mieć egzystencyę swoją zapewnioną, gdyż interesem własnym Rosyi jest bronić całości i egzystencyi Polski przeciw dwom sąsiadom naszym. Dlatego to Sejm i król jegomość zgodzili się na zabór ziem polskich przez tych dwóch sąsiadów, aby tym sposobem wzbudzić u Moskwy tem większą rywalizacye z temi po-