Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/46

Ta strona została przepisana.

Najprzód powiem ci, że wojewodzic oświadczył mi się w tej chwili, ale dałam mu — odprawę!
Mówiąc to, z uwagą patrzała w twarz Krystyny. Na twarzy Krystyny nie sprawiły te słowa żadnego wyraźniejszego wrażenia. Oczy jej tylko ożywiły się nieco. Była to dla niej nowina niespodziana.
— Tak jest, dałam mu kosza, kochana Krzysiu — powtórzyła z szyderczym uśmiechem Atalia — dałam mu kosza za pierwszem słowem, którem zmierzał do mojej ręki... Inaczej być nie mogło! Człowiek tak haniebnej opinii, bez czci, wiary i honoru... człowiek taki śmiał do mnie przystąpić?! Nie żałowałam słów, wcale nie słodziłam gorzkiej pigułki!... Tylko nic nie mów nikomu, bo wstydzićbym się musiała, że taki bezecny człowiek poważył się prosić mnie o rękę... Czy ty wiesz, kochana Krzysiu...
Tu zniżonym głosem zaczęła Krystynie opowiadać różne zakulisowe skandaliki o nieszczęśliwym wojewodzicu, który, rozmawiając z podkomorzanką, ani pomyślał o tem, że miał dostać odkosza od Atalii.
Krystyna dosyć spokojnie wysłuchała długiej litanii grzechów i grzeszków wojewodzica, a co Atalię najmocniej gniewało, że ani razu nie zbladła, ani nawet nie zażądała obszerniejszych wyjaśnień niektórych opowiadanych historyek. Z dziwnym spokojem, z obojętnym uśmiechem słuchała plotek towarzyszki.
— A teraz powiem ci drugą nowinę — po nieja-