Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/52

Ta strona została przepisana.

cię prowadzi — do rzeczywistości. Rzeczywistość poszła przed tobą.
Mówiąc to, wskazała ręką w otworzone podwoje cieplarni, gdzie między kwiatami widać było przechadzającego się wojewodzica z panią Taidą.
Krystyna nie zważała w tej chwili na ruch ręki starościny. Uderzyły ją bowiem ostatnie, zagadkowe wyrazy, które starościna z jewnym przyciskiem wymówiła. Czyż miałaby co wiedzieć o wczorajszym tajemniczym człowieku? Czyż miałyby te słowa...?
W tej chwili pociągnął ją wojewoda lekko za sobą ku otworzonym drzwiom cieplarni.

VII

Z Czerwonej sali, przeszedłszy mały kurytarzyk, wchodziło się do cieplarni, która przy dzisiejszem kunsztownem oświetleniu, wyglądała, jak zaczarowany pałac Rusałek.
Po obu stronach stały rzędem najwspanialsze kwiaty i rośliny egzotyczne. Umiejętna ręka ustawiła je wedle barw i kształtów. Tworzyły one niejako część równikowego krajobrazu. Dla tem większego złudzenia, poumieszczano na gałęziach i konarach, sztuczne, strefie drzewa odpowiednie ptaki, małpy i inne zwierzęta. Z pod olbrzymiego aloesu, wyszczerzał zęby straszliwy krokodyl, a na konarach drze-