Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/79

Ta strona została przepisana.

Chciał jeszcze coś więcej mówić, ale Szucki wisiał już na jego szyi i płacząc z nadmiaru szczęścia, całował go serdecznie.
Drużyna skupiła się koło nich i każdemu jakoś rozkosznie było w duszy, że przyczynił się do szczęścia towarzysza.
— Gdyby to szczęście Rzeczypospolitej można tak łatwo zdobyć, jak się zdobywa pierścień kobiety! — ozwał się szlachcic w zielonym kontuszu. — Mości panowie! przysięgnijmy tu sobie, na tem miejscu szczęśliwem, że również musimy to szczęście zdobyć dla naszej ukochanej Ojczyzny, chociażby potrzeba było użyć gwałtu na tych, którzy nam ją odebrać usiłują!... Mości panowie! Dobądźcie szabel i przysięgnijmy, że nigdy z wrogiem bratać się nie będziemy!
Dziwnym zapałem porwani, dobyli wszyscy szabel i wyrzekli jednogłośnie:
— Przysięgamy!
Szczęśliwy Szucki dobył także szabli i przysiągł — a w tej chwili wiatr gwałtowny zerwał z drzewa suchą gałąź i z łoskotem rzucił mu pod nogi.
— A na takiej suchej gałęzi będą wisieć ci wszyscy, którzy Ojczyznę zaprzedadzą! — zawołał Sebastyan Jarmunt i z przed Szuckiego odrzucił gałąź nogą daleko, aż do rowu.