Strona:Zacharjasiewicz - Chleb bez soli t.2.djvu/94

Ta strona została przepisana.

Palestrant miał w tej chwili tak szatański wyraz twarzy i z taką ironią wymawiał ostatnie słowa, że Szuckiego mimowolnie zimny dreszcz przeszedł, a pan Kasper przeżegnał się Krzyżem Świętym.

XII

Całe popołudnie nie mógł się Szucki uspokoić. Coś go dręczyło, nie dawało mu spokoju i gwałtem rwało go na ulicę Senatorską. Przeczuwał, odgadywał, że nadciąga ku niemu jakieś nieszczęście.
Wprawdzie chłodniejszy rozum tłumaczył mu to wszystko w sposób nader prosty. Krystyna mogła, po tak niespodzianem spotkaniu i po tem, co wyrzekła, rzeczywiście zasłabnąć. Jest to w naturze kobiety — każde większe szczęście odchorować. Do tego owe nagłe i tak dziwne zrękowiny wczorajsze mogły ją w pierwszej chwili przestrzaszyć. A najprawdopodobniej po tem, co zaszło, nastąpiła w domu burza gwałtowna między bratem a starościną, która na wątłego zdrowia Krystynę silne wrażenie wywrzeć mogła.
Ten sam przestrach wczorajszy lub ta sama burza domowa mogła także i na starościnę niekorzystnie wpłynąć i jej zdrowiu chwilowy szwank zadać. Wszystko było bardzo proste i naturalne.
Co do Janusza, ten mógł również wyjść z do-