Do przeludnienia miasta przyczynili się także i ci, którzy z nowego stanu rzeczy korzystać chcieli. Kraj potrzebował nowej organizacyi, wojsko tak zwanej reorganizacyi. Jedni chcieli z czystych pobudek dla kraju pracować, inni dla chleba, a wielka część była takich, którzy w tych nowych robotach widzieli szerokie pole dla swojéj ambicyi i dumy.
Do tego jeszcze dodać należy, że po takich wysileniach, jakie kraj w ostatnich latach poniósł, podupadło wiele fortun a tysiączne zastępy nowego proletaryatu weszły do stolicy, jako do serca kraju, aby tam znaleść kawałek chleba, lub przynajmniéj się razem biedą swoją cieszyć.
Oprócz tych widocznie biednych ludzi, były jeszcze krocie innych, którzy do ubóstwa otwarcie przyznać się nie chcieli. Nie byli to wprawdzie ubodzy w zwykłém znaczeniu tego słowa, ale byli ubodzy w stósunku do tego, co przedstawiać mieli.
Ludzie ci byli nieszczęsną puścizną smutnych ostatnich czasów Rzeczypospolitéj. Ojcowie ich, porwani dziwnym niewytłómaczonym dotąd psychologicznie szałem największych zdrożności życia, rzucili w ten szał swoje majątki i poczciwe wspomnienia rodowe. Schodząc do grobu, przekazali swe historyczne nazwiska niedołężnym potomkom, którym fortuny nie zostawili, a których niczego uczyć nie kazali... Pozostałki ostatnich, cy-
Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/10
Ta strona została przepisana.