wyjechała na Litwę i utonęła jak kamień w wodzie. Były wprawdzie głuche wieści, że poszła za ekonoma, że kochała się w jakimś sołtysie, a byli nawet tacy dowcipnisie, którzy twierdzili, że król pruski biorąc Gdańsk Rzeczypospolitéj i motywując ten zabór, że jest siedliskiém Jakubinów, miał tylko szambelanową na myśli, która w tym czasie miała się w Gdańsku znajdować.
Dla tego szambelanowa przyjechawszy z wnuczką do Warszawy, najęła sobie mieszkanie na poddaszu, bo z salonami wieczny rozbrat wzięła. Uczyniła to nawet z pewną ostentacyą, aby salonom warszawskim dokuczyć.
Co zaś z wnuczką swoją zrobić zamyśla, któréj prawdopodobnie da w posagu okrągły milion, tego nikt powiedzieć nie mógł. Jedni utrzymywali, że ją wyda za garbarza lub szewca i to znowu na to tylko, aby się zemścić na salonach i wielkim świecie, który jéj męża odebrał, a w zamian za niego nic nie dał...
Mówiono także, że w tym celu wychowała nawet tę wnuczkę, która zaledwie czytać i pisać umie, a po francuzku ani słowa! Ktoś ją nawet widział i utrzymywał, że ma piegi i włosy rude.
Takie były wiadomości o szambelanowéj w jednym obozie. W drugim wprost im zaprzeczano.
Mówiono, że szambelanowa jest zacna i rozumna kobieta, ale dzisiaj nadzwyczaj biedna. Mąż jéj stracił
Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/101
Ta strona została przepisana.