Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/104

Ta strona została przepisana.
XVI.

W obec takich pogłosek o szambelanowéj, trudno było dalekim jéj krewnym o niéj pomyśleć, chociaż już pytanie: czy ma milion, czy niema miliona? mocno do tego tentowało. Osobliwie bohaterowie owéj wyprawy niefortunnéj na poddasze często wracali myślą na ten ciemny korytarz, ale nigdy nie wynieśli ztamtąd ani jednego światełka, któreby ich oświeciło!
Dwóch z nich należało do krewnych szambelanowéj. Mogli więc ją odwiedzać w każdym razie. Nie czynili jednak tego z nader ważnych względów, to jest, aby w salonach niepopsuć sobie pozycyi zajętéj przyznaniem się do tego pokrewieństwa. Trzéj inni byliby może mniéj dbali na gadaninę salonów, ale nie mieli sposobu wejść na to zaczarowane poddasze.
Podkomorzyc, którego babka była Mirska z domu, miał największy przywiléj do wejścia na poddasze, ale opinia salonów wstrzymywała go od tego kroku. Naj-