Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/127

Ta strona została przepisana.

Tu było pole największych nadużyć. Plenipotenci i ekonomowie, którzy już jakiś grosz mieli w zapasie, korzystali z położenia rzeczy, a pomnażając obawę panów swoich widokami sekwestru lub konfiskaty, zmuszali ich do pozbycia się tych fortun za bezcen, czasem nawet przywłaszczano je sobie po prostu pokrywając to jakiemiś wymyślonemi pretensyami.
Otóż między innymi, którzy uczciwą pracą czegoś się dorobili, wstąpili także i tacy do wydartych luk w społeczeństwie. Dopominali się oni o miejsce w tych lukach, jakie zazwyczaj zajmują ludzie odznaczający się wielką fortuną.
Ale historya podobnych fortun nie była zawsze czysta. Ponieważ zaś jedna, druga i trzecia fortuna nabytą była przez malwersacye, i dla tego dzisiejszych ich posiadaczy sprawiedliwą pogardę obrzucono, rozciągniono tę pogardę albo przynajmniéj lekceważenie na wszystkich tak zwanych dorobkiewiczów czyli ludzi nowych.
Z takiego stanu rzeczy wypłynęła u tych ludzi konieczna potrzeba notowania pozycyi swojéj, jaką im nadawały fortuny. Przy fortunie odzywały się inne, nawet szlachetniejsze pragnienia, którym jednak trudno było zadość uczynić, nie będąc w harmonii z otaczającem społeczeństwem. Tu dysharmonia tem więcéj dokuczała, im większe były fortuny!
Potrzeba było jakoś temu dokuczliwemu złemu za-