Takie wzajemne mieszanie się społeczeństwa następuje zawsze po wielkich, dziejowych katastrofach, które jednych ogałacają z wszystkiego, a obok ogołoconych zupełnie nowych ludzi rodzą.
A pierwsze czasy Królestwa kongresowego były nader obfite w takie wydarzenia. Obok rodów podupadłych po za klęski krajowe, były także niedobitki ostatnich rozpustnych czasów Rzeczypospolitéj. Ojcowie z nowych w kraju rodów przetracili w szale bezwiednym w tych czasach wszystko, a pozostawili synów ogołoconych z fortuny, którym jakby na pokutę przekazano nazwisko, z którem nie, można było schować się w zaułkach społeczeństwa. A fortuny nie było żadnéj, któraby mogła godnie podtrzymywać to nazwisko na szerszéj widowni świata.
To téż ludzie obciążeni nieszczęśliwie takiem i nazwiskami byli zmuszeni sprzedawać je za fortunę, i tym sposobem łączyć się małżeństwami z domami dawnych sług dworskich i dorobkiewiczów.
Jednym i drugim dobrze z tem było, bo co jedni z ochotą sprzedawali, to drudzy z równą ochotą kupowali.
Sprzedawano więc nazwiska nie pytając komu, ani za wiele? A z drugiéj kupowano te nazwiska, zaglądając tylko do herbarza, a niepatrząc bynajmniéj na człowieka, który tym razem był tylko — towarem.
Strona:Zacharjasiewicz - Milion na poddaszu.djvu/129
Ta strona została przepisana.